Czy istnieje w gospodarce jakiś wewnętrzny, mniej lub bardziej odczuwalny, rytm zdarzeń i dlaczego S. Żeromski za tło swojej powieści wybrał czas taki nijaki, niezdecydowany i stosunkowo chorowity? Sporo już napisałem o wpływie świąt państwowych, religijnych i świeckich na nasze zachowania; nikt nie podważa wpływów kanikuły, międzyświątecznego rozprężenia czy dramatycznych decyzji podejmowanych w czasie zagrożenia „długim weekendem” na rynek, handel, przemysł czasu wolnego, poradnictwo kulinarno-odzieżowe oraz frekwencję w miejscach zbiorowego żywienia i wypoczywania. To ostatnie stwierdzenie jest już samo w sobie sprzeczne, ale cóż robić?
Domyślam się, że wielcy zupełnie nie zdają sobie sprawy z odmienności dni, pór roku i sezonów; oni po prostu istnieją i to czas oraz rzeczywistość ma się do nich dostosować, a nie odwrotnie. Nie pomijając jednocześnie faktu, że to oni lub Oni, za pomocą narzędzi marketingowych, kreują rzeczywistość – ogłaszając wyprzedaże, zapowiadając wprowadzenie technologii, która wyprzedza epokę, definiując kierunki rozwoju oraz kolor podkoszulków, który będzie obowiązywał za parę miesięcy. Mikro i mali odczuwają bezpośrednio zmienność zdarzeń – kolejki klientów rano albo przed końcem tygodnia, wczorajszy wzrost cen paliwa i dzisiejsze mrozy lub odwilż. Do tego dzieci, które trzeba odwieźć / odebrać do/ze szkoły, zepsuty tłumik, nie zapłacone raty i serdeczną propozycję z banku żeby pomyśleć o wakacjach. Oczywiście – biznes na obszarach wiejskich jest lepiej zorientowany w porach roku i wzajemnych zależnościach pomiędzy suszą, powodzią, gradobiciem i likwidacją ostatniego połączenia PKS-u niż handlowiec spod obcej marki, murarz-tynkarz-betoniarz i ich kolega, sprzedawca internetowych programów rozrywkowych.
Czy zatem straciliśmy już całkowicie wpływ na zmienność dni i nocy? Czy wzruszenie jakim kiedyś darzyliśmy spacer w pierwszych promieniach pozimowego słońca, radość z pierwszej kawy na tarasie, urocze poślizgnięcie na rozmiękłym błocie oraz smutek na widok resztek ogrodowego bałwana przejdą nieodwołalnie do gatunku komedii romantycznych i pozostaną świadectwem zacofania w świecie Sztucznej Inteligencji oraz Internetu Rzeczy? Kto i jak będzie wkrótce wyznaczał pory roku, pory pracy i mniej-pracy, czas dla ja-ty-my?
Pewnej przewrotnej nadziei dostarczają genetycznie zaprogramowane kody zachowania. Nawet największy zwolennik praw rynku odczuwa głód, pragnienie i potrzebę snu. Nic poza tym. Wyżej określona kategoria nie obejmuje osób uzależnionych od gier komputerowych i seriali. Natomiast osoby uzależnione od bardziej klasycznych używek pozostają ciągle z nami. Ponure analizy aktualnych zmian cywilizacyjnych, zwłaszcza na terenie wiodących obszarów Europy Zachodniej; gdyż, jak wiadomo, cała reszta świata jest tylko echem nieprzespanych nocy Starego Kontynentu; od wielu lat mówią o zaniku tradycyjnych wartości, postępującej unifikacji, spłaszczeniu i odchodzeniu do lamusa.
Nawet jeśli to tylko część prawdy, a natura i Natura jak zwykle, jak tyle razy, wyjdzie na swoje nawet naszym kosztem, to może jednak warto pomyśleć – na początek o sobie. Potem myśleniem objąć trochę dalszej i bliższej przestrzeni i zdać sobie sprawę, że jeszcze coś od nas zależy. Wtedy z przyjemnością wzruszę się nad pierwszą dostawą rzodkiewek, zmienię nawyki żywieniowe oraz przestanę martwić się znikaniem śniegu pod stopami.
Proste pytanie: kto i jak rządzi naszym czasem? I czy tak być musi? Dobranoc.
Jacek Adamczyk, Departament Współpracy Regionalnej/MARR SA