4. Śmierć wartości. Odrodzenie wartości.

Jak nigdy wcześniej możemy z bliska przyglądać się tragedii. To już nie są lotnicze zdjęcia i wstrząsające lecz wybrane fotografie wojennych reporterów.

Mamy przed oczami filmy nagrywane telefonem, przez zwykłych ludzi, pokazujące twarze, ruiny, codzienność, śmierć i poniżenie. Jak chyba nigdy w historii jest nam dane śledzić grozę wojny z bliska, codziennie, w każdej odmianie i przerażającej odsłonie. Susan Sontag w esejach „O fotografii” twierdziła, że zdjęcia to także wybór, fragment i interpretacja prawdy. Wymieniała przykłady wojennych zdjęć – symboli, a później przyznawała, że to, czego dowiedziała się z nieruchomych obrazków przytłaczało ją bardziej niż rzeczywistość. Stajemy wobec dominującej potrzeby informacji, które pozwolą nam podjąć właściwe działania, odpowiedzieć na potrzeby setek tysięcy obywateli Ukrainy, którzy stali się ofiarami agresji ze strony państwa, które, według tajemniczej reguły, co jakiś czas rodzi przerażających dyktatorów, jednowładców i zbrodniarzy.

Na naszych oczach, w centrum Europy, w dojrzałym wieku XXI umiera naiwna wiara w słowa piosenki Stinga „Believe me when I say to you /I hope the Russians love their children too”, w racjonalizm, który każe liczyć straty zanim nastąpią, w powstrzymanie się od wprowadzania w życie utopii, której konsekwencją muszą być terror i przemoc; ginie wartość prostego życia i unikania ostrzeżeń. Wśród niezliczonych głosów spóźnionych ekspertów, komentatorów i przepowiadaczy w czasie zaprzeszłym, dominuje stwierdzenie, że „mogliśmy to przewidzieć”. W ten sposób odbiera się nam pewność działania, podkreśla determinizm naszego ekonomicznego i psychologicznego ograniczenia w postrzeganiu „pola walki”. Mogliśmy przewidzieć, ale tego nie zrobiliśmy; jesteśmy coraz głupsi czy coraz bardziej chciwi?

Co się odradza? Znaczenie osobowości i autorytetu, znaczenie i wartość motywacji, prosty gest poświęcenia i właśnie dostęp do informacji. Oczywiście to tylko fragmenty, drobiazgi, urywki rozmów z tymi, którzy tam zostali lub z tymi, którym po wielu dniach podróży udało się dotrzeć do Krakowa. Jest jeszcze inna wartość, stosunkowo rzadko używana wcześniej, trochę jakby już niepopularna, wykorzystywana w niezrozumiałych okolicznościach, a teraz… solidarność. Taka, za którą warto było narażać swoją małą stabilizację i wygodne poczucie bezpieczeństwa. Czyżbyśmy zapomnieli o niej tylko na chwilę? Czyżby tylko czekała, aż wrócą dawne wzruszenia i przygasłe ideały?

A potem, jutro zaczniemy wcielać w życie najoczywistszy plan odbudowy i budowy dla Ukrainy, dla nas i dla Europy, na początek tej Środkowej i Wschodniej. Przygotowując się już w tej chwili do opracowania i wdrażania nowych projektów dofinansowanych ze środków Unii Europejskiej wpisujemy tam miejsce dla partnerów z Ukrainy; dołączą do nas za parę miesięcy, na początku przyszłego roku, ale mamy dla nich miejsce i czekamy. Na początek przyszłego roku mamy zaplanowaną wizytę przedsiębiorców z Ukrainy w Małopolsce. Jak to zrobić? Z kim? Jak się do tego przygotować? Bo przecież bardzo chcemy żeby się u nas pojawili, żebyśmy rozmawiali znowu i od nowa o tym, co można i co trzeba zrobić.

Taki jest plan. To drugi, zaraz po zapewnieniu poczucia bezpieczeństwa, najważniejszy dar, jaki można mieć dla naszych znanych i nieznanych przyjaciół, znajomych, sąsiadów z Ukrainy. Niekiedy plan jest bardzo indywidualny – zaproszenie do mieszkania, praca, choćby na parę tygodni, opieka nad dziećmi, wsparcie materialne i moralne. Bywają plany strukturalne – przedsiębiorstwa, samorządy, organizacje pozarządowe mają pomysł dla całych grup zawodowych, na klika lat, z uwzględnieniem zamieszkania, pracy, wykształceniem młodzież, asymilacją ….

To forma egzaminu dla nas, na razie, jako społeczeństwo, jako naród otrzymujemy najlepsze opinie, wskazują nas jako przykład dla Europy i świata. Budujemy swój kapitał wartości, który powinien także nas choć trochę zmienić na lepsze. I tego doświadczenia nikt już nam nie odbierze. A jutro zaczniemy wykorzystywać go do udziału w największym planie rozwoju, jaki powstał od końca poprzedniej katastrofy.

Jacek Adamczyk, MARR S.A.